Mój list
Napisałam kiedyś list
swoją krwią i łzami,
przepełniony goryczą.
Ten jeden z tych ostatnich.
Mała spowiedź duszy,
taki mały testament...
Chcąc utonąć we własnej krwi,
gdzieś pomiędzy kolejnymi cięciami,
z twarzą zalaną łzami
żegnałam się z wszystkimi.
Nagle zobaczyłam ciemność,
potem biała szpitalna sala...
Rozejrzałam sie dookoła,
żyje...
List leży już gdzieś na dnie szuflady,
a śmierć...
Śmierć nie jest mi jeszcze dana.
Komentarze (1)
Zawsze jest jakiś sposób, by odbić sie od dna, czasem
zawdzięczamy to przypadkowi... Nie marnujmy życiowych
szans! Podoba mi się sposób obrazowania zastosowany
w wierszu.