Mój los
... Jak dziś pamiętam ten dzień,
gdy na mej drodze pojawiłeś się...
pięknie mówiłeś o milości,
ile to szczęścia w nas zagości...
nie ufałam tobie.. wiem,
unikałam... uciekałam od tego..
lecz ty jak uparty cień,
umiałeś dopiąć swego.. .
I nagle zdarzył się się dzień...
gdy uwierzyłam słowom twym,
stałeś się częścią życia mego...
poprostu zakochałam się..
To był mój największy błąd,
ty tylko chciałeś dopaść mnie..
wyrachowany, podły, zły..
zmarnowałeś życie me...
Już nie pamiętam ile łez
wylały wtedy oczy me...
Ty ciągle poniżałeś mnie..
kłamałeś, snułeś plany złe..
Jedyne.. co zawdzięczam ci,
to syn.. nadzieja lepszych dni..
cudowny, czuły..nie jak ty...
mym szczęściem i miłością jest.
Nie chciałeś swego syna znać..
twój wybór.. los tak chciał.
Nauczyłam się sama z synem być,
dla niego poświęciłam się....
Choć już minęło piętnaście lat,
zostawiasz ciągle po sobie ślad,
ślad nieufności.. zamknięcia w sobie,
strachu i bólu, smutkówi i łez..
Myślisz, że zniszczyłeś mnie ?
Mylisz się jednak..
twój czas dawno się skończył,
podźwigłam się...
chociaż mi było bardzo źle.......
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.