Monolog żony Lota
Narodziłam się dla ciebie;
w długich snach przeciągły oddech się
snuł.
Patrzyłam, jak zapalają się gwiazdy na
twoim niebie
i bezkształtna masa myśli
ucieleśnia się w błysku w oku.
Wtedy szeptałam:
- Nie puszczaj mej ręki, gdy będziemy
szli.
Nie posłuchałeś,
a ja nieopatrznie upuściłam łzę,
która wykiełkowała morzem.
Nie mogłam nie patrzeć wstecz, Locie.
Tam tliły się jeszcze nasze sny
i białe kwiaty wyrastały koło dłoni.
Dlaczego pozwoliłeś, by czas
twardym słupem powlekł me ciało?
Nie wróciłeś nigdy, żeby przyłożyć ucho do
skały
i sprawdzić, czy nie bije w niej serce.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.