Mount Everest
zachysnęłaś się sobą jak ostatnią
kroplą wina pod powieką
niezamierzona sekunda otwarcie
przerasta myślenie a pusty
kieliszek - marnotrastwo?
oswojone dłonie pod szeptem
dzikich zwierząt jak ty
nieumiłowana córka ziemi
giną powalone bezradnością
szczytów chciałaś dosięgnąć
choć stopom ucałować Mount
Everest - złudnych marzeń
nieuniknione chwile zamknąć
w pólnocnej wieży smutku
ja - tylko śmierć w palcach
potrafię kochać
autor
Kornelia
Dodano: 2006-12-18 20:15:35
Ten wiersz przeczytano 835 razy
Oddanych głosów: 7
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.