Mur z żelaza
Od dawna życie przecieka mi przez palce
cofam się a czas mija
przez dominujący strach wszystko tracę
Nie wiem gdzie mam iść
miliony uśmiechów umiera
i choć nie jestem sam
to bezsens mną poniewiera
Walczę i się bronię
od wycieńczenia zamykają mi się skronie
Złota krew wskrzeszająca duszę
postawiła mur obronny
a bezimiennym strachem
cały czas go kruszę
Kiedyś zbuduję mur z żelaza
i nikt oprócz Nas go nie przekroczy
Kiedyś będę sobą
mając wiecznie szczęśliwe oczy
Kiedyś... może kiedyś nadejdzie
ale muszę poczekać
bo jestem w ostatnim rzędzie...
Komentarze (7)
Piękny, czytając pierwsze 7 wersów czułam jakbym
czytała troszkę o sobie samej. Bardzo wymowny.
Pozdrawiam. A, i niech Pan pisze dalej.
to nic ze smutny - ale bardzo prawdziwy
masz wrażliwą duszę
"Kiedyś będę sobą
mając wiecznie szczęśliwe oczy" - będziesz. Podoba mi
się. Pozdrawiam
Ładny, choć smutny wiersz. Szczególnie przygnębiająco
zabrzmiał ostatni wers. Na szczęście jest w wierszu
również nadzieja. Na miejscu autora zastanowiłabym
się, czy
bez ósmego i dziewiątego wersu wiersz nie brzmiałby
lepiej? Msz jest to raczej wiersz nieregularny, ale
może się mylę.
Pięknie opowiadasz smutną historię,mam nadzieję ,że
kolejny seans życia zobaczysz z pierwszego
rzędu:)Pozdrawiam
"Kiedyś będę sobą
mając wiecznie szczęśliwe oczy"...tego Ci zycze:)+
...będziesz sobą,ale muru z żelaza nie buduj...dobry
wiersz...