Na baletkach
Zaszła już noc
Wokoło tysiąc gwiazd
A na środku pokoju
Para baletek
Stare z dziurami
Z łatami szarymi
Przez tyle nocy nosiły mnie
Aż do nieba bram
Roztańczonym krokiem
Wchodziłem do krainy bajki
Do szczęśliwej doliny
Roztańczonych łąk i pól
Wkół mnie rozkwitał bez
A nad nim szumiał lekki wiatr
O smaku dojrzałej jabłoni
To było jak sen…
Dziś już tylko mogę
Leżeć w ciasnym łóżku
I łykać tony proszków
Ale nie żałuje tego
Że stałem się kaleką przez
Baletki
Bo co w tym złego
Tak miało być
I cóż dalej począć…
Czasem jak łza zakręci mi się w oku
A myśli przypominają ból i nie moc
Sięgam wzrokiem ku baletkom
Nie jestem kaleką:) ale mam doczynienia w moim środowisku z chorymi dziećmi:)
Komentarze (3)
refleksyjny, wzruszający i pełen wymowy... można go
bardzo różnie interpretować.... ja pomyślałam o tańcu,
baletki dla mnie były metaforą miłości, a kalectwo
bólem i rozpaczą...
Taniec w balecie,wielkie marzenie wielu dzieci.Piękna
muzyka,delikatne ruchy tancerzy,scena w największym
centrum uwagi.Jakże to cudny,czarujący wręcz obrazek.A
jakie skutki tego pięknego,aczkolwiek bardzo ciężkiego
zawodu,widać po latach,gdy tańcząc na puentach(
baletki),zaczynają boleć stopy,które nie chcą dla nas
pracować,odmawiają posłuszeństwa.Dobry,rzadki temat
wiersza.Ciekawy w formie.
Wzruszający wiersz...i te baletki nawet we
wspomnieniach uniosą...