Na cud w Czarnolesie
pod wpływem zwiedzania Muzeum Jana Kochanowskiego w Czarnolesie
W Czarnolesie – tym od Jana –
Są turyści już od rana.
Na spacerze poglądowym,
Oglądając dwór, park nowy,
Pogłębiają swoją wiedzę,
Na ławeczkach sobie siedzą.
Do ich uszu słowa sączy
Głos szlachetny, niemęczący…
Tak poezją uraczeni,
Odmienieni, przemienieni
Opuszczają mekkę wieszcza,
Który cuda im obwieszcza.
Lecz turyści – zwykli ludzie-
Nie słyszeli nic o cudzie,
Który zmienia wszystkich wkoło
W miłośników alkoholo…
(Rzecz wiadoma jest powszechnie:
Kochanowski pisał pięknie,
Ale zawsze wspomaganie
Miał w pucharze albo w dzbanie.)
A że każda wieści gminna
Być sprawdzoną szybko winna:
Tłumy gości wprost z muzeum
Czyszczą baru linoleum.
I kupiwszy wino Jana,
Degustują znów do rana.
Odtąd już nieturystycznie
Dzban osuszą nielirycznie.
Koniec cudu: bar zamknięto
I na co dzień i na święto,
Kratą wejście zastawiono,
Prohibicję ogłoszono.
To nie fikcja – panie bracie-
W Czarnolesie win nie macie!
Trza pojechać do Zwolenia,
Cudów Jana szukać cienia…
Komentarze (8)
Fajnie :) pozdrawiam
Fajnie opisane.Pozdrawiam
przy winie pitym z dzbana podobno wena przychodziła
od samego rana
fajnie o tym piszesz :)
Nie potrzeba mi wina jeśli tekst tak przy sobie
trzyma...
ooo... jaka szkoda, że wina brakło, ale przynajmniej
został wiersz zacny bardzo :-)
To prawda baryk zamknięty ba nawet wody nie ma jak się
napic chyba ze z fontanny...ale Czarnolas ma swój
urok..pozdrawiam
no cóż Janie z Czarnolasu, zabrakło ciebie i win
zapasu,,,,radosny , z humorem wiersz,,,pozdrawiam