Na dworcu o dwudziestej
Na dworcu o dwudziestej
lampion płonął przeganiając ciemność
po posadzce śmieć przemknął
bezszelestnie
posadzka błyszczy niczym klejnot.
Na dworcu o dwudziestej
Pociągi śpią - nie jeżdżą, taksówek
brak.
Pod ścianą pijak ujarzmiał swęd
"utrapienie gryzie mnie czy wsza" ?
Na dworcu o dwudziestej
przemyka na paluchach cień jutra
za rękę idą kobiece szepty
"czy kupić sobie kieckę czy futro" ?
Na dworcu o dwudziestej
cisza dobija się i drwi
krzycząc miota wulgarnym tekstem
do Bogu ducha winnych drzwi.
Na dworcu o dwudziestej
chodnik pokryła wilgoć
wzruszył się - choć z twardego azbestu
nawet i taki kiedyś przestaje milczeć
i zaczyna sypać...
śnieg.
Komentarze (8)
Szczególnie podoba mi się zakończenie. Plastycznie
wymalowane uczucia docierają skutecznie.
siędze teraz na dworcu o 23 i widzę cienie jednych
obrazów, odbicia innych oraz niepokojące wezbrania
jeszcze następnych :D
Świetne ujęcie tematu, ciekawe zestawienie obrazów.
Podoba mi się.
byłeś naszymi oczami autorze tego wiersza...
poznaliśmy klimaty dworca o dwudziestej - w bardzo
ciekawej kompozycji - osobiście nie mam potrzeby tam
być - a już wiem jak jest.
bardzo dobry wiersz :) rzeczywiście z odrobiną
ironii - ale to dobrze .. u mnie + . ale jestem
zawiedziona! nie mam czego krytykować.. pozdrawiam
temat raczej poważny....odrobina drwiny.....dobry
wiersz
podoba mi się... niezły jest... pozdrawiam
Głęboki z nutką ironii...Można się dowiedzieć wielu
rzeczy,z tego co dzieje się na dwaorcu o 20tej,a
raczej jak Ktoś spostrzega to ;)