na jesiennych rozstajach...
Mgnieniem upływa ta chwila, która
życiem człowieczym nazwana.
Pędzi jak szarość z bielą zmieszana
w puszystych kłębach, bałwanach.
Kręconych wiatru lekkim porywem
w szumności jego ulotnej,
fastrygowanej nitkami słoty
z kotary mżawo - wilgotnej.
Faza dojrzała wciska się w młodość
i do starości krok wlecze.
Zaduma wnika w głąb melancholii
z nostalgią tort wspomnień piecze.
Jesienna chłodność spoziera na świat
spod rantu mokrej opończy,
we mgle porannej widnieje zarys,
życia co strugą się sączy.
Pod ciepłym pledem siedzę skulona,
wiatr ton zadumie nadaje.
Trącam go wzrokiem wpatrzonym w przestrzeń
gdzie horyzontu rozstaje.
Komentarze (25)
Jesteśmy krok od jesieni. Piękny wiersz
Pozdrawiam :)
Ładna melancholia.
Pozdrawiam
Życie toczy się strugą, my będąc młodzi płyniemy
w jej środku, w silnym nurcie. Z wiekiem zbliżamy się
coraz bardziej do brzegu, lub szukamy mielizny, gdzie
wody spokojne.
Piękny wiersz, ciekawe metafory.
Pozdrawiam Stefi. :)
Czy się siedzi pod ciepłym pledem czy jeździ po obcych
stronach przed niewtórymi sprawami się nie ucieknie,
chyba że się mylę. Pozdrawiam z plusem:)))
Ładna zaduma nad przemijaniem, pozdrawiam Stefi :)
...dziękuję kolejnym czytającym za odwiedziny;
pozdrawiam i spokojnej nocy wam wszystkim życzę:))
Bardzo zgrabnie i emocjonalnie.
Przeczytałam z przyjemnością :)
ładna zaduma o zyciu...
pozdrawiam
Melancholia w każdym wersie...Pozdrawiam@
Klimat sprawia, że wiersz staje się dojrzały.
Miłego popołudnia :)
...Michale, dla was bochen, dla mnie piętka...a
bardziej zwyczajnym tonem...wy jesteście sercem mojej
poezji, a ja tylko skromnym pulsem:))
Na pewno warsztatowo ta nowa wersja jest lepsza od
poprzedniej, ale rozumiem, że Twoje uczucia pozostały
przy wersji pierwotnej. Też mam takie wiersze, które
poprawiłem, ale bardziej lubię ich wersję sprzed
poprawek.
...Elenko, napisałam Michałowi wersję z tego typu
rymami, ale osobiście ta pierwsza jest mi bliższa...
Mgnieniem upływa ta chwila, która
życiem człowieczym nazwana.
Pędzi jak szarość z bielą zmieszana
w puszystych kłębach, bałwanach.
Kręconych wiatru lekkim porywem
w szumności jego ulotnej,
fastrygowanej słoty wilgotnej -
kotary deszczu markotne.
Faza dojrzała wciska się w młodość
i do starości krok wlecze.
Zaduma wnika w głąbie człowiecze
z nostalgią tort wspomnień piecze.
Jesienna chłodność spoziera na świat
spod rantu zmokłej opończy,
we mgle porannej z wolna się kończy
życie, co strugą się sączy.
Pod ciepłym pledem rozum myśl kraje,
wiatr wtór zadumie ton daje.
Trącam go wzrokiem wpatrzonym w przestrzeń
gdzie horyzontu rozstaje.
Faza dojrzała wciska się w młodość
i do starości krok wlecze- bardzo trafnie.
Uwielbiam Cię w takich wierszach. Obojętnie co pisze
jastrz, wiersz ma Klimat i to jest poezja.
Pozdrawiam :)