Na kaszmirowym cmentarzu
Zabawne,
jak można zniszczyć czyjeś życie
zupełnie na jawie,
odebrać nadzieję i wiarę,
obedrzeć z marzeń,
jak z porcelanowej zabawki,
zostawić okruchy tłuczonego szkła.
Tak trudno jest się pozbierać,
ja wiem,
obudzę się kiedyś w środku nocy,
z nożem w sercu,
bo kiedyś to zrobię,
przy czerwonym winie,
na kaszmirowym cmentarzu...
Przyjdziesz po mnie ?
jak wtedy na dworzec,
czy przyjdziesz ?
oddycham coraz wolniej,
a z oczu ciekną łzy,
zostawiłaś mnie,
zabiłaś wiesz ?
Usypiam,
tak ciężko opadają powieki,
Okryta złocistym szalem jest noc
księżyc schowany za twym zimnym ciałem
moja krew rozlana w wannie...
bądź tu proszę Cię,
nim zasnę na wieki,
obiecałaś być przy mnie,
do końca, na zawsze...
weź mnie teraz
tępym sztyletem,
i przejedź po gardle
bądź mym przekleństwem,
już zawsze...
Bądź mym przekleństwem,
ponad krwistym światłem
pogryzionych gwiazd,
odnajdź moje ciepłe ramię,
i zaśnij...
przy czerwonym winie,
na kaszmirowym cmentarzu...
30.08.2007.
Komentarze (2)
Wiersz czytałam kilka razy by poznać jego
głębie....wydaje mi sie, że błędne jest to koło...jak
można przyglądać sie na cudza śmierc a moze nawet w
tym pomóc...nie tedy droga...należy innych wyciagac z
bagna, odwodzic od złych zamiarów...człowiek na
pograniczu nie powinien pociagać innych
Często "umieramy" z miłości, ale fizyczna śmierć z
tego powodu według mnie nie ma sensu. Świat się nie
koczy na jednej osobie. Zrnieni myślimy inaczej, ale z
perspektywy czasu możemy jednak zmienić zdanie.