Na Rynku w Zamościu...
Na Rynku w Zamościu, pod parasolem
siedziałam
usta rozgrzane chłodząc, zimnej szklanki
brzegiem,
powiew swawolnego wiatru okazał się
lekiem
spragniona pieszczot ciało chętne mu
oddałam.
Ostrym żarem słońca płonęła skóra
rozpalona
promienie bywają gorące, namiętne jak
kochanek
wiatr otoczył chłodem ramiona rozgrzane
już kiedyś siedziałam czule w ciebie
wtulona.
Trębacz zagrał hejnał na trzy świata
strony,
na Rynku w Zamościu spacerowałam po
bruku
spoglądając na niebo rozleniwione w
bezruchu
czekałam, by powiał wiatr, kochanek
szalony.
Komentarze (38)
O:-) fajnie. Dobranoc:-)
jeśli się patrzy na rozłożone jak wachlarz schody
Ratusza przed oczyma ma się Padwę:)
Rynek w Zamościu ma swój urok, to prawda :)
Pozdrawiam serdecznie
Wiatr na rynku w Zamościu,
zakochał się po prostu!
Pozdrawiam!
Taki kochanek nigdy nie zostawia złych
wspomnień.Pozdrawiam serdecznie.
To w takim razie jadę do Zamościa - nie byłem jeszcze.
Pozdrawiam;
Ładnie tam latem - i wiersz ładny:)
Pozdrawiam!
Piękne miasto nastraja do pisania
pozdrawiam:)
Witam
Ładny wiersz, pozdrawiam serdecznie.
Fajne porównania w Twoim wierszu, bardzo sugestywnie
przedstawiony temat. Czytając, miałam wrażenie że
jestem tam z Tobą i czuję ten żar z nieba i chłód
wiatru...
kochanek wiatr -nabrałam się ale mile.
był dawno trochę renowacji:)
pozdrawiam Cię Bomiś:)))
Na takiego kochanka zawsze mozna liczyc ;)
Pozdrawiam :)
chyba już czytałam, a może to inny... pozdrawiam zza
miedzy:)
ciepły piękny wiersz jak i rynek w Zamościu ...w
ubiegłym roku jesienią byłam tam z wycieczką;-)
pozdrawiam - dziękuję za miłe słowa :-)