na znak
pozbierawszy swoje cienie
z drogi domu czy zagrody
jak kto stał poszli do nieba
droga była rozmyta
stopy łapki racice nawet czas
to płynął to znowu stał
by odpocząć
w cieniu rozmytego drzewa
sam Bóg też był rozmyty
jak w ich wyobrażeniach i wcześniej
i wtedy plama światła
falująca w rozgrzanym powietrzu
pachniało ziemią i dobrym zmęczeniem
takim po dobrej pracy
należy się napitek i miska strawy
choćby tu i teraz
gdy w tej mieszanej pielgrzymce
więksi niosą tych małych
"święci papieży"
pies pchłę świnia szczura
gałąź szpaka z czereśnią w dziobie
przynajmniej nie skrzeczy jak wrony
że teraz to nawet wieczność się psuje
jak ryba od głowy
co nie znaczy że wariatka
ale to dobry motyw
by wybawić od niej tragarzy
Komentarze (11)
Mario, ASie - dziękuję :)
"wieczność się psuje"
genialne :)
Jak zawsze z przyjemnością
Pozdrawiam :)
Wilku - bardzo mnie cieszą takie powroty. Dziękuję :)
Pasjansie, promieniuSlonca, Wando - dziękuję.
Pozdrawiam wszystkich :)
Niesamowity. Wracam tu i wracam.
Tak,
“zbieramy swoje cienie z drogi z domu, zagrody“,
pragniemy je zmieścić w przekazie słów, - prozę życia.
Wiersz bardzo refleksyjny, zatrzymuje.
Pozdrawiam serdecznie.:)
To wiersz, który się znakomicie sprzeciwia
intelektualnemu podejściu do poezji. Poszukiwanie
interpretacji może sprowadzić na manowce. Bardzo to
lubię :-) Kłaniam się nisko Autorce :-)
Wracam jeszcze raz do Twoich niezwykłych refleksji.
wolnyduchu, Wilku - dziękuję, pozdrawiam i również
życzę dobrej nocy :)
O wilku mowa.
Pozdrowienia :)
Nie wiem czy wieczność może się zepsuć?
Co nie znaczy, że wierszem nie jestem zauroczona,
wręcz przeciwnie, dobrej nocy życzę:)