Nad drzwiami klęski
Skądś się przypałętał
W dłoni pinezki, zaciskam pięści,
Tak, że krew kapie od minut paru,
Patrzę na widok czerwonej tęczy,
I spijam ostatek łzawego naparu.
Bo to kres łez, i całych cierpień,
Albo powstanę, albo ucieknę,
Tam, gdzie nie dotknie ból już więcej,
Pamiątkę mam, zniszczoną rękę.
A jutro pójdziesz ze mną nad przepaść,
I powiesz, że będziesz ze mną do końca,
Uwierz, że musisz mi to obiecać,
Bo nie podniosę się nigdy z kolan.
Pojutrze ulepię przeszłości pomnik,
Nad drzwiami klęski wtedy zawiśnie,
Napiszę na nim : "Tak żył bezbronny
To klamry okresu, gdy musiał milczeć."
Komentarze (2)
Witaj:)Dobry wiersz Ładna poezja w formie i treści
Dobrego 2011 roku i szczęścia
czytałam Twój wiersz kilka razy przepaść ,klamry
milczenia....coś tajemniczego w nim jest....pozdrawiam