Nad morzem...
Stoję nad morzem,
w horyzont zapatrzona.
Zburzoną gonitwą
i poszumem fal
oszołomiona.
Fala falę goni,
by do brzegu dotrzeć.
Różne dźwięki słychać.
Lamentujący świst wiatru.
Łzawy płacz deszczu.
Tętent galopujących koni,
co grzywy spienione
bałwanów morskich goni.
Natura nieziemski koncert
wyczarowuje.
Bogactwem odgłosów
zaskakuje.
Czary czyni słońce,
swoje promienie w
morzu kąpiące.
Sprawia, że woda lśni,
jak diamentów miliony.
Ku niebu tryskają
tęczowe kolory.
Wszystko wokół onieśmiela,
hipnotyzuje, dech zapiera.
Komentarze (2)
Przepiękny wiersz pozdrawiam serdecznie;)
Widziałem osobę która stała na brzegu i nic nie miała
prócz wspomnień . Nie wszystkim jednako .....
Ładny i dla zadumy. Pozdrawiam