Nadchodzi taki dzień
Dzień za dniem,
Świt po zmierzchu.
Między źdźbłami myśli,
Sunę bezszelestnie.
Wierzę głęboko,
W przeznaczoną mi drogę.
Gdy przez źdźbła się przedrę,
Mur powstaje naprzeciwko nie do wierzeń,
Drogę oczom mym zasłania.
Pada jednak pod dotykiem,
Wyciągniętych dłoni rozpalonych,
gorąco wierzących,
W idee swą.
Na drogę wkraczam, i dumnie idę.
Tak jak idę... Coś we mnie ginie,
Odpada i znika.
Inaczej powstaję.
I zaczynam latać,
I odchodzę,
Do innego świata.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.