Nadzieja Zawsze Umiera Ostatnia..
Niedziela.
Pamiętam..
To było jak w bajce.
Wesoła rodzina.
Bez problemów.
Jednak..
To była pomyłka..
To nie była bajka.
A rodzina nie była wesoła.
Żyli by uciekł im czas.
Piętnaście lat minęło.
Ta sama ręka.
Te same wspomnienia.
Ale kogoś brakuje.
Już nie przyjdzie. Ale pamiętam.
Ta sama ręka.
Ale groźniejszy wzrok.
Z dnia na dzień groźniejszy.
Dziecko się boi.
Dziecko płacze.
Ale jest im obojętne..
Rodzicom.
Kapią słone łzy.
Na to samo ciało co przed laty.
Ten sam miś.
Kochany tak samo jak kiedyś.
Tylko widok inny.
Ta sama ręka.
Ale mocniejsza.
Bardziej surowa.
Mocniejsza.
Nowe rany.
Stare wspomnienia.
Bolesne.
Tak bardzo bolesne.
Osobiste..
Rzucone w niepamięć.
Te same osoby.
Sztucznie usmiechnięte.
Pierwsza po rozwodzie.
Druga bez dziecka.
Pogodzona ze stratą.
Trzecia udająca szczęśliwą.
Czwarta myśląca tylko o sobie..
Czwarta?
Czwarta..
Czwartej już nie ma.
Zabiła się.
Niemyśląc o innych.
WSZYSTKIE OGARNIĘTE PYCHĄ
tą samą pychą
co przed laty..
Chciałam uczyć się na błędach moich
bliskich, jednak było ich zbyt wiele..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.