Narkoman
Głód, wzmaga się, rośnie,
chociaż jem
niechce, nie będe, jestem śilny
Nadaremnie
Zimny pot mnie oblał
PALI, PIECZE!
Skulony, bezradny leże,
zapłakany krzycze:
POMOCY!- do białej ściany.
W odpowiedzi skurcze mięśni,
dreszcze, ból, miliony szakali
rwących moje ciało, a ja świadomy,
czuje wszystko, do kości.
Głód!, palę się pieszczony płomieniami.
Wszystko mi jedno, zapadam się,
nieistnienie ukojeniem, chaos.
Agonia, niewinne słówko,
tak drastycznie, zrozumiane.
Widzę wnętrzności, obok mnie,
które wyrzygałem.
Dość, przegrałem.
Jestem wolny?
...
Mój przyjaciel powróci.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.