Narkoman i lamele
Siedzi narkoman i przekłada,
Części, co ma do przełożenia.
Oczy przekrwione, cera blada,
Układ na twarzy się nie zmienia.
Wodzi po tarczach wzrokiem dzikim,
Rozróżnić w stronach chce układy.
Ale gwałtowne ruchy grdyki,
Mówią inaczej, nie dam rady.
Kazali siedzieć, to on siedzi,
Suchość ma w gardle, szuka śliny.
I z przekładaniem tym się biedzi,
Za kary jakieś, albo winy.
Lamel jest tysiąc, lub z trzydzieści,
Podobnie płaskie maja lica.
Jak tu rozsądnie je rozmieścić,
Kiedy już puszcza żylna szpryca.
Tyłek też boli od siedzenia,
Gość z hartowania śledzi wzrokiem.
A ilość części się nie zmienia,
Wychodzi mu to, ale bokiem.
Takie narkoman ma nastroje,
W trakcie lameli przełożenia.
Oczy patrzące z niepokojem,
I układ twarzy, co się zmienia.
Komentarze (8)
każdy kowalem swojego losu...
Z lamelkami na oponach zimowych mi się skojarzyło heh
:).. M.
Ilość lamel, jest w pewnym sensie, bez znaczenia...
końcowy efekt - znamy... Szkoda.
dobry wiersz, gdyby każdy narkoman wiedział na
początku jak to jest później może by i nie zaczynał
brać tego świństwa :)
Wzbudza zaciekawienie i dużo opowiada ładny wiersz.
nie wiem co to są lamele (naprawdę) ale i tak mi
szkoda tego człowieka... ale może właśnie praca, choć
ciężka pomoże mu sie odnaleźć na nowo
Już wiem, czego mi brakowało ostatnio!! Twoich
wierszy! :) Dawno mnie tu nie było, ale Ty jak zwykle
na poziomie :)
Biedny ten narkoman, ale sam sobie wybrał takie życie.
Tu chyba coś brakuje? /Ale gwałtowne ruch grdyki/
chyba RUCHY? Pozdrawiam