nic nie szkodzi
Jestem w miejscu w jakim dotąd nie byłam
stoję na wprost ściany która falując
naprzemiennie
przybiera kształt bezdennej otchłani
ziejącej czernią zgęstniałą od niepewności
i błękitnego oceanu o brzegu tak miękkim
że może być ulepiony tylko
z marzeń o
lepszym większym i piękniejszym
Emocje jakich doświadczam
są rozpaczliwe paniczne ale pierwsze -
pierwotne - wolne
i nieuporządkowane chaosem przerażonego
zachwytu
Oddycham czymś co smakuje jak nowe
powietrze
słodkawe od nadziei rozniebieszczone nad
moją głową
iskrzące zielenią pod stopami
Trzepoce we mnie wolność gotowa
wyrwać się naprzeciw jak zbyt długo
więziony w dłoniach motyl
Coś się kończy coś się zaczyna strach ma
zielone kocie oczy
zerkamy na siebie po dwóch stronach
lustra;
uśmiecham się
przyjmuję wyzwanie i jestem
o ten uśmiech silniejsza pewniejsza o
drgnięcie powiek z zachodzącym słońcem
wymalowanym na policzku
Możesz pokochać mnie z włosami sklejonymi
deszczem to się nazywa
zaufaniem gdy skulone ramiona rozplata
wiatr niosący kolorowe liście i Twój zapach
Trochę się od tego świat wywraca na lewą
stronę
i krzywo zapinają guziki ale przecież nie
szkodzi
nic nie szkodzi
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.