Niczym odgłos syreny, białej...
Serca dłonie, oplątane wstęgą zdrady
Włosy rozwiane niczym mały obłoczek na
niebie
Słychać tylko stukot końskiej podkowy
Ryk niczym poranny świergot ptaków
Coraz to głośniej i głośniej wyje syrena
Na pożar ruszają strażacy
żony chustka z okien machaja
Dzieci wyczekują ojca swego na ganku
A pies niczym mała łasiczka, skrada sie
pocichutku
Spłoszony dzikim odgłosem alarmu z
piwniczanych podziemi
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.