Nie dbać o życie
a co to a kto to?
Usiadłem tak jak zwyczaj mam na krzesełku
siadać
I zacząłem batonem łapczywie się objadać
-Pora obiadowa- rzekłem - a że zdrowy
jeszcze
Zjem drugiego, toć nie stanę się od razu
wieprzem
I tak przy tych batonach dwóch, czas szybko
mija
Że godzina się o dwadzieścia minut
zmieniła
-Otóż to- stęknąłem - pora chmurę z dymu
puścić
Złapałem za cybuch gorący: aaa już Ci
Brodę opaliłem a faję z tytoniem ciągnę
- Ee, jednak pasek popuszcze, bo cisną mnie
spodnie
I tak zaciągawszy się dziaduniową lubą
Gonię spokojnie, tak chmura za chmurą
Rok minął, delikatnie, nawet i z hakiem
- Pochwalę się żyję, ale... z cukrzycą i
rakiem
Nie palę, nie piję, bez batonów obiady
Sam sobie wymierzyłem sprawiedliwe kary
Na dodatek, tak powiem... zaparcie mam
wredne
Bo nie wiem, czy mam chęć na... czy też
sobie pierdnę
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.