Nie mogę zniszczyć tego czego...
człowiek nie powinien być, tak bardzo
samotny
gdy ptaki sfruną z drutów, pożegnać się
przed odlotem
wieczór autorski ćmy
wycinanka w deszczu pomieszanych kolorów
żar świateł, wprawi ulice w otępienie
godzina za godziną, najprostsze rzeczy
stają się najbardziej skomplikowane
fermentuję powie-trze kamień o kamień
rośnie
(patrząc przez)
w oddechu odbicie obcego człowieka
(jak z okładki Hammera z 97'S
asymetryczna postać Paul Gray)
który nie potrafi być autentycznie zły
trzecia nad ranem,
huśtawka na wietrze w nieodmiennej
pozie,
abstrakcja rzeczywistości,
lampy po chowały paletę barw w ziemi
przetarte pasma chmur, okalały pozostałość
ogrodu
wyrasta ulica
wyższa niż ludzie
rozsiewa się na cmentarzu , ziarno dobra i
zła
drzewa, strzepują pozo-stałość
przesiąkniętej nocy
rośnie w pamięci, utopiony obraz oderwanych
kształtów
łuna światła jako seryjny morderca
wskazuje, kolejnym cieniom dokąd mają
iść
brzask, poczęty brutalnie, niewinna
kopia
rozbite i sczerniałe spojrzenia
złudzenie miesza się,
z trudnym do
zidentyfikowania hałasem
hipokryci, zaab-sorbowani anglicyzmem i
siecią 5G
pozostawiają małe dzieci
przy bezimiennej dolinie w takim samym
kolorze
Komentarze (4)
dziękuje za komentarze ..hej
Wspaniałe pasma refleksji o człowieku.
Rozrzucone, poprzecinane jak nasze myśli.
Czytam od wczoraj...
Znakomicie napisane.
Jestem pod wrażeniem.
Pozdrawiam serdecznie
Ciekawy, gorzki wiersz, z ciekawym podsumowaniem nas
ludzi, na końcu wiersza, w dużym stopniu prawdziwym,
to fakt.
Pozdrawiam
ciekawie rozdzielasz wyrazy jakby dając im nowe
znaczenie.
I bardzo aktualne podsumowanie współczesnych ludzi
zaabsorbowanych smartfonami.