Nie narodziłem się na nowo
Wzlatuję niczym motyl, niewinnie,
ponad połamane kwiaty, ponad niechciane
pokrzywy.
Szukam domu z dzieciństwa, pięknych
zapachów,
szukam zapomnienia w kwiatach, co jeszcze
nie obumarły.
Pełne łąki światła, pełne aromatów,
jakże wiele tutaj tego, co osładza me
poszukiwania.
Lecz ciężkie skrzydełka, zlatuję raz po raz
w dół, w pokrzywy,
jakbym nicią jakąś uwięziony, przeznaczony
krzywdzie.
Tulę w rozpaczy, w ostatnim tchnieniu
nadziei,
każdy kolor ponad czerń, każdy zapach
śmiechu.
By uciec jak najdalej od wspomnienia,
tego co było i jak.Bez przebaczenia.
Rozpaczliwie wmawiam sobie, że nie jestem
już tym samym,
że świat zatoczył koło.Teraz jest
inaczej.
I piękna byłaby to nuta, gdybym mógł
zapomnieć,
lecz nie mogę.Wznoszę się, lecz za mało,
tylko trochę.
Jestem tłem dawnego, nie ucieknę dalej, niż
pozwoli mi świadomość,
że życie toczy się teraz.Lecz nie
narodziłem się na nowo.
Komentarze (1)
Bardzo nostalgiczny wiersz, daję + i pozdrawiam
serdecznie! L.