nie przywołuj mnie
kiedy zobaczysz mnie na końcu drogi
ubraną w mgłę
rozpływającą się
nic nie rób
ten proces się już zaczął
utrata konturów
pozwól mi wyjść poza nie
raz
zaniknąć
kiedy zobaczysz moje życie
- metaforę szaleństwa
na końcu drogi
uśmiechnij się
bo to dobra nowina
nie wołaj z bezpiecznego lądu
kiedy zobaczysz mnie
poprzez ciemne chmury nadchodzącego
sztormu
na samym skraju chybotliwego mola
droga którą tu przybyłam
była wyczerpująca
i zbyt długa
nie wołaj więc mnie
żebym nie musiała nią zawracać
kiedy ujrzysz mnie
na stromej ścianie skalnej
jak cienką żyłkę przyczepioną do skroni
nie krzycz jakimś imieniem
bo mogę jedynie spaść
a kiedy przyśnię ci się
bliska, tutaj, namacalna
pamiętaj że to tylko sen
jak ten w którym
cię proszę
jak ten w którym
się uśmiecham
jak ten w którym
ten wiersz by nie powstał
Komentarze (10)
Mam nadzieję,że się mylę Marto.Pozdrawiam
serdecznie+++
dramatyczność w obrazach. Marto, Marto! Wracaj :)
Gdyby nie sen..."wiec nie przywoluj", tak mi sie
skojarzylo, zamiast wysnic sie piekny, snimy koszmary.
Pozdrawiam cieplo:)
Próbowałam podążyć za nieco / dla mnie/ skomplikowanym
biegiem Twoich myśli i doszłam poprzez kilka obrazów
do zaskakującej mnie konkluzji.
Miłego snu:))
Ciekawie napisany. Zatrzymuje. Pozdrawiam.
bardzo wymowny i sugestywny wiersz - smutek dotyka
radości na rozstaju dróg
"nie krzycz jakimś imieniem
bo mogę jedynie spaść"
ależ moc mają Twoje słowa, aż dreszcze przechodzą
Bardzo fajny, choć smutny.
Może to i miłość?
Serdecznie pozdrawiam.
Smutno, ale ładnie.
Jest coś w tym wierszu, co nie pozwala mi minąć go
obojetnie. To szkatulowa opowieść , symboliczna i
meandrycznie prowadzaca nas do wyjścia ale i tak nigdy
nie dowiemy się czy w ten Sen nie weszliśmy
Wyjściem..? Pozdrawiam symbolicznie.