nie z tej planety
chyba tutaj nie pasuję
nie tak myślę, nie tak czuję
nie rozumiem was do końca
może jestem dzieckiem słońca?
kto mnie wstawił w zimne ramy,
kto ocenia jak kochamy,
gdzie granice są ambicji,
w czym hołdować mam tradycji?
nie chcę żyć jak cała reszta,
na pozory też mnie nie stać
paragrafy mnie mordują
diabli o mnie negocjują...
ciężko być odmieńcem w tłumie
mam kompletny młyn w rozumie...
w mojej duszy istny wir
ktoś pomyśli: ale świr!
dławi mnie ten życia schemat
to jest farsa nie poemat,
to koszmarna jest pomyłka
a gdzie słońca mała bryłka?
może czas się dostosować
słońca blask głęboko schować,
a gdy wzejdzie znów dla wiary
włożę ciemne okulary...
albo lepiej!w skwar lipcowy
rozebrany do połowy
dać się zjarać jak kometa
i powiedzieć: no cóż...meta...
raz dwa trzy- promień skrzy
cztery pięć- ściśnij pięść
sześć i siedem- jestem pewien
oraz osiem- śmierć na stosie...
Komentarze (7)
Świetne, pozdrawiam:)
dziękuję za pocieszenie...;)
ładnie, rtymicznie, a wariatów ci u nas pod dostatkiem
więc nie czuj się wyrzytkiem...
miło , że jest nas już dwoje!!!
wystarczy że piszesz i to samo mówi żeś odmieniec na
ulicy spytaj kogo czy poezję czyta.Każdy spojrzy jak
na wariata już kapujesz nie te lata w blokowiskach
owszem rapem cuchnie tam z politowaniem obejrzą cie
lecz nie jesteś też kosmitą nie pozdro
o jak miło...
Bardzo rytmicznie się czyta,
głowa w chmurach spowita.