Nie wybaczę szarej zwyczajności
Moja codzienności jakże zwykła i szara
Ożywa w pięknych mocy chwilach
Gdy wyładowania myśli i gorączka mowy
Nie pozwala na zwykłość.
Zjawia się błysk i duch innego świata
Krok szybszy, człowiek lepszy
Szarpie od myśli do myśli
Tęsknotę wylewa.
Stan kokainowy na wyżyny mnie wznosi
Chcę więcej i więcej i co dalej nie wiem
Świat kocham, słońce wielbię
Motylem otulam swą głębię.
Przychodzi niepojęte niepojęcie
Odebrana moc, odebrane szczęście
Miłe tylko pozdrowienie
Zmierzch dnia i serca.
Nie wybaczę oliwy na duszę,
motyli zakurzenia, czekania w
nieskończoność
Nie zapomnę, że zabite, popsute, zmrożone
Piękne zamienione na zwyczajną
samotność.
Komentarze (4)
Dobry wiersz.Babci się nie tłumacz ,choć miła z niej
kobieta.
Pozdrawiam.
1. babciu2 dzięki za duszę - nie zauważyłam
2. koki w realu broń Boże ale wyczytałam że różne
uniesienia dają taki stan jak po narkotyku stąd tak mi
się napisało
3. Dzięki i babciu2 i TKM za fajne komentarze.
pzdr MJ
(duszęęęę popraw) - wiersz kupuję i recytuję, ale w
realu od koki z dala.
metafizycznie.... i jakby nie z tej ziemi...
nieobecnie..... czyta się dobrze, ale nad treścią
trzeba się zatrzymać... coś ma w sobie ten wiersz...