Niebytu cierpki smak
Budzę się gdy cały świat śpi jeszcze
Cisza dzwoni w uszach niemiłosiernie
Wokół po horyzont nicość jak warstwa gęstej
mgły
Stoję w samym jej centrum oceanu jak mleko
rozlanego
Ciemnym niebem półmrok do świtu zdaje się
zarządzać
A ten bynajmniej się nie spieszy
Unurzanych po kolana nóg nie czuję wcale
Umysł czysty pytań kakofonią zatroskany
Słów bezdźwięcznych wsłuchany stara się
zrozumieć
W niebycie który szczęśliwie zła
wszechogarniającego byt nie zazna
Ale nie pozna też dobra lecz tego byt sam
nie doświadcza zbyt często
W czym więc ułomny jest niebyt że tak
zazdrości swemu bratu
W miłości która sens daje naszemu
istnieniu
Niesie radość w bólu narodzenia
Jest nadzieją
Wracam do życia
Komentarze (2)
...jest nadzieja...ona zawsze nas trzyma w
pionie...warto ją dalej przekazać...potrzeba duża...
Pozdrawiam serdecznie, mój plusik
Bardzo refleksyjnie o nadziei. Cóż bez niej byłoby
warte nasze życie:)
Pozdrawiam:)