Niedowaga ciała czyli 21 gramów...
zakładam garnitur i czerwone skarpetki
wsuwam na głowę zapadający w sen zmierzch
bezludna ulica wprowadza w ofiarny nastrój
narzędziowy strzał wydzielił z ciszy tępy
dzwiek
i twarde spotkanie z płytą należącą do
chodnika
nawet szkarłat ma czelność bywać chłonny
tańczę obłędnie z ostatnim spojrzeniem
wzrok spływa strużką gasnących latarni
po zakamarki zapalonych spojówek
przygasam cichutko - nawet bezboleśnie
unosząc się ponad zastygły poziom
po obgryzione paznokcie czekam zamiany
w dole już tylko stado wędrownych guzików
pięknieję uśmiechem czyjejś matki
starszy o sekundę w całkiem odmiennym ciele
Komentarze (8)
i mnie równiez sie podoba :)
Końcówka wiersza super i to stado wędrownych guzików
..+pozdrawiam
Masz wyobraźnię i jeszcze umiesz znakomicie pisać.To
chyba prawdziwy talent.
świetnie opisałeś, nie ma się co martwić tą niedowagą,
pozdrawiam :)
Taaak, wiersz jest bardzo, bardzo. Podoba mi się.
Pozdrawiam ciepło, Kornelisu :)
pięnie Kor, urzekasz. pozdrawiam ciepło :)
niezwykle poetycko, przepiękny obraz śmierci.
Pozdrawiam
dusza zmieniła ciało na eteryczne ...Niesamowity
wiersz