Niepewność
Niepewność
wydrążona tykwa moich oczu
słowa jak parasole na wietrze
przeciągły dźwięk zza moich pleców
odwrócony tyłem do słońca
byłem tarczą zegara
pociętą natarczywym spojrzeniem
odmieniałem nastroje przez przypadki
zatrzymałem się na wołaczu
kiedy przejeżdżał tramwaj
echo w wilgotnym powietrzu było ospałe
kryłem się pod prochowcem niepewnych dni
dwie niebieskie ryby pozdrawiały się
obojętnie
zatrzymał mnie śpiący na ławce budzik
kuranty na miejskim ratuszu były
zazdrosne
w podwórku nie mojego domu umarłem
obudziłem się w jej ramionach
szczęśliwy
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.