[no name]
Gnijąc od środka, płonąc od wewnątrz
Codziennie rano szukam natchnienia
Patrząc przez okno widzę na zewnątrz
Twarze ludzkie pełne cierpienia
Biorę butelkę, upijam łyk wina
Ręce mam zakrzepłą krwią pomazane
Idę do lustra pijąc klina
Widzę marne me ciało rozebrane
Głowa rozbita, ręce pocięte
Włosy tłuste na twarz opadają
Spojrzenie tępe, usta wygięte
Cichy pomruk bólu wydają
Patrzę w to lustro, otchłań bez dna
Widzę demona z koszmarów moich
Ten diabeł, czort to przecież ja
Jestem taki od czynów swoich
Sam się zniszczyłem i zmarnowałem
Sam w bagno i chaos wpędziłem
Tyle wraz z winem żalu wychlałem
Aż żalem tym się zabiłem.
Dusza ma martwa, nie mam jej prawie
Pusty w środku jak figura gipsowa
Patrzę na siebie, nienawiść mnie trawi
Do siebie. Czas zacząć od nowa.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.