Nocna walka
Namocowałem się sam z sobą,
Bo jestem silną dość osobą.
Aż wreszcie padłem z sił zemdlony,
Grą z własnym ciałem wykończony.
I czemuż miałem toczyć boje,
Przecież to było zawsze moje.
Niczyje inne, mi spisane,
I o co miałem toczyć ranę.
Gdzieś tak w połowie tego starcia,
Doszło do dość przykrego zwarcia.
Skleiłem, bowiem się sam z sobą,
Jestem pokaźną dość osobą.
I jak rozdzielić tłuste ciała,
Problemy tu publika miała.
I jak rozdzielić tłuste tusze,
To problem jest nadmienić muszę.
Do końca walki nikt nie dążył,
Tylko problemy ciągle drążył.
Pierwszy uważał, że ma rację,
Drugi pierwszemu rwał narrację.
Aż tuż nad ranem rześki wstałem,
Wcześniej mocz nocny też oddałem.
Wtuliłem się w poduszkę jeszcze,
By snem przytłumić przykre dreszcze…
Komentarze (2)
Faktem jest to że walka samemu ze sobą jest straszna
walką i nieważne czy w dzień czy w nocy to co siedzi w
głowie niesie nie jest wielki dramatyzm.
Refleksyjny przekaz:)
Pozdrawiam