nocne spotkanie
Ćmy krążą wokół nagiej żarówki
za oknem głosy ludzi, radio, ciężarówki.
Wpatrzony w sufit nie widzisz
jak się skrada.
Dostrzegasz ją dopiero gdy śliska i naga
pełznie, by objąć cię białymi udami
oddech rwie się i wypełnia cały pokój
uśmiech zaś z wolna zamiera jej na
twarzy.
Jest zimna jak płat czerwonego mięsa
w ustach czujesz kwaśny smak jej śliny
robi ci się słabo ze strachu,
obrzydzenia
wtedy zaciskasz ręce na jej szyi.
W powietrzu pulsuje ciężki, słony zapach
porusza się pod tobą, wolna i niezdarna
spazmatyczny oddech zmienia się w
rzężenie
gapi się na ciebie z tępym przerażeniem
aż w końcu milknie z wytrzeszczonymi
oczami
w chorobliwie żółtym, elektrycznym
świetle.
Ocierając pot z czoła, wychodzisz z ulgą
na słodkie, roziskrzone, wieczorne
powietrze.
Komentarze (3)
Ostro,erotycznie i zmysłowo.
Dobry i mocny wiersz, czytałam z zainteresowaniem:)
bohaterowie wiersza dziwnie zwierzęcy, a jednak
prawdziwi