O, Walenty! Z losem pogodzony...
Przecież sam wiesz, nie była twoją
Kasjopeą,
i nie w tym rzecz, że innych nigdy nie
poznała.
Zarozumiała próżność byłaby, nie chwała,
jeśliby moc przewodnią miał tu wielki
pieniądz.
I tylko dla niej szepce kochanek
wspaniały
– mocą wielką księżyc czy gram ułudy
zwiewnej?
Tego się nie dowiesz, nie zgaduj,
zapewne,
ogniste znaki na niebie takoż wypisały.
Pod żadnym pozorem nie próbuj grać w
zielone,
listki koniczyny tajemnic nie uniosą.
Przecież czeka na ciebie Walentyna boso.
Polana przy strumyku – wszystko uzgodnione
z samym Apollinem, że wraz z poranną rosą,
głos anioła wniesie nadzieję w antyfonę.
Komentarze (50)
Z przyjemnoscia czytalam:)
A sredniowka rzeczywiscie raz jest po siedmiu sylabach
raz po szesciu i po osmiu, to troche zaburza rytm,
plynnosc wiersza.
I ja mam problem ze sredniowka w Twoim sonecie, przez
co zalamuje sie rytm, ale to pewnie tylko moj problem
;) A temat wiersza, owszem podoba sie:)
pytom , bom gupi -na sonetach sie nie znom; czemu wers
otwarcia ma sylab piętnaście, cuś przegapiłem w metrum
współczesnym? jak zwykle z szacunkiem pozdrawiam..
Piękne to :)
Piękny sonet, czasem człowiek tak właśnie czuje że nie
ma co walczyć o szczęście bo z góry wszystko
uzgodnione.