Odlot
Śmierdzę. Już tak
od dłuższego czasu.
Nie wychodzi mi to tak typowo
organoleptycznie. Śmierdzę
przyjęciami, Calvinem Kleinem,
tapicerką z ferrari, najdroższą
kochanką.
Dźgam zjadaczy białego chleba
w oczy chęcią powszedniości,
do-stosowania, a nawet
do-stosunku z resztą.
Na stole kawior.
Na dwudziestą lot do Rzymu.
Komentarze (1)
jak widać pieniądze też mogą wyjść nosem... ciekawy
wiersz, skłania do refleksji