Odloty
Świt lub zmierzch, mrok lub ranek.
Codziennie świat znów na nowo trzeba
ułożyć,
zagięte rogi poprawić,
myśli w szeregach ustawić.
Jutro po drugiej stronie, za ścianą,
znów zbudzą się ludzie, opatrzą psu
ranę.
W lesie sarna wiosną swe młode wyda,
opiekować się będzie, matkować,
bać się i patrzeć na ogień, co czerwienią
się wzbiera z jasnego płomienia.
Czas odlotu żurawi dostrzec, niczego nie
pominąć.
Zmęczony jest, pozwolę mu usiąść,
stare skrzydła opatrzę.
Jutro brylantowe życie wybierze,
myśli nawlecze na dziurawe sieci
pamięci,
te wciśnięte teraz tam między serce.
Odpocznie, sił nabierze, poleci wprost
w pachnące powietrze.
Między konarami przemknie, gałęzie
strąci,
wykąpie światło miesiąca.
Jesień i zimę ominie, wiosną wróci,
będzie tylko szczęście.
I znowu może będzie się uśmiechać,
oby jak najczęściej.
https://youtu.be/aHjpOzsQ9YI
Komentarze (31)
Wszystko przemija, bez względu na to gdzie jesteśmy,
co myślimy, czy robimy. Dlatego cieszmy się tym, co
mamy i widzimy. Przecież końca swego żywota nie znamy.
Udanego dnia z pogodą ducha:)