Ona
W ciemności
rozświetlonej jedynie
paroma płomiennymi jęzorami
bijącymi ze świec,
dało wyczuć się zapach snu,
unoszącego się w powietrzu
delikatnie zmąconego cierpieniem
wydostającym się z mojej twarzy ...
... mroźny przypływ nocy,
delikatnie i powoli
wśliznął się przez uchylone okno,
przystanął na małą chwilkę
na kamiennym, równie zimnym
parapecie ...
... po czym spokojnie
spłynął ku dołowi ...
... z wielką precyzją i finezją ruchów
wplótł się we włosy, ciemnoniebieskiego
koca,
porywając je do chwilowego tańca ...
... subtelnie musnął moją twarz
i pozostawiając na niej ślad melancholii,
zagnieździł się w odległym końcu pokoju
...
Wszystko to
w tajemniczy sposób sprawiło
iż poczułem jej obecność ...
Jej chłodne ciepło ...
... poczułem jej przeszywające spojrzenie
...
... i dreszcz, który niczym kosa
przebił moje ciało na wskroś ...
" ... dedykuję ten wiersz wlaśnie Jej ..."
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.