One kiedyś miały dom.
Na ich brudnych twarzach
Słońce wymalowało im uśmiech.
By było raźniej, swobodniej.
Z myślą, że nie przestały wierzyć.
W dzień oczyma patrzą
banalnie na świat.
Księżycową nocą nimi samymi
Wołają panicznie o pomoc.
Na pewno nie jedno z nich
Często chodzi głodne.
W małych rączkach bezwładnie
trzymają kawałek chleba.
Dla ciebie jest to tylko drzazga.
Dla nich, to deska ratunku.
Nie każdy z nas to widzi.
Ślepcze-przejrzyj w końcu na oczy.
Kiedy ty wydajesz pieniądze,tak mimo
chodem.
Jedno z nich umiera, bo musi
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.