Cień.
W ciemności widzę martwy cień.
To moja ucieczka od marzeń.
Ręką głaszczę po ścianie w nadziei.
Kiedyś spotkam jeszcze kogoś takiego?
Każdego dnia, o tej samej porze.
Udaje się w mrok i mówię.
Jak na spowiedzi wyśpiewam mu..
wszystko.
Po wszystkim.
W milczeniu wzdycham i włączam światło..
Bo to nie mała czarna, która stawia na
nogi.
Jeden, drugi obrót w tył.
Padam ze zmęczenia znów bez sił.
Przy nim czuję się jak motyl.
Rozwijam skrzydła i latam.
Dla niego nie ma zła i dobra.
Jestem po prostu ja.
To moja mała pasja.
Tak jak jego rzucanie na zapory
kształtów.
Ja czuję, że moje serce rośnie.
Bezgranicznie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.