Parasol czyli coś nie coś o mnie
Tak mnie drażni, gdy pytasz- dlaczego znów
wzięłam?
Co takiego sie stało, że nie mogę
jechać?
Nie mogę, bo mnie wszystkie dźwięki
atakują.
Myśli się rozdzielają, a każda mnie
pragnie
dla siebie, na wyłączność. I tym co
istotne,
by przeżyć tu na ziemi, nie mogę się
zająć.
Wtedy się boję, tak bardzo jak bym była
dzieckiem,
które zamknięto na noc w zbyt ciepłej
suszarni.
Boi się, że rozmięknie jak mięso w
rosole.
Pamiętasz te suszarnie: w domach, w małych
blokach?
W takim bloku mieszkałam najpierw z nimi,
potem z bratem.
Mój brat mnie uratował, kiedy został
chłopcem.
I już mogłam zapuścić włosy aż do
ramion.
Za długimi włosami można ukryć okna
i uniknąć pytania - jak ty świat poznasz
nieodsłaniając powiek? Długo można
kłamać:
że pani w autobusie utknął w nich
parasol,
i się nie zorientować ze śmieszności
rzeczy.
Pozwalano mi na to w zamian za milczenie
w sprawach, niezrozumiałych dla małego
dziecka.
I za to jestem wdzięczna - mogłam mieć
swoją "kapkę".
Nie pamiętam momentu kiedy sobie poszła
i jaka "kapka" była. Znam ją z opowieści
takich jak te, o mojej chłopięcej
odwadze:
podobno... nie bałam się żadnych
karaluchów.
Teraz boję się siebie. Swojej wyobraźni.
Nawet to ADHD nie byłoby straszne,
lecz... łącząc z wyobraźnią grozi
parasolem.
Komentarze (17)
Rzeczywiście trudny wiersz...ale właśnie takie stają
się perełkami..jestem na tak:)
Niezwykle ciekawy i dośc trudny wiersz, wymaga
wczytania się, refleksji. ale to dobrze.