Pióro maluje moje myśli na kartce
Błądzę gdzieś daleko myślami,
płynę po odległych krajobrazach poezji
i chcę stworzyć wiersz.
Zastanawiam się czy moje tworzenie
znaczy
coś dla świata, czy ktoś je kiedyś
oceni?
Czy będą w przyszłości znane?
Słucham teraz siebie i piosenek o
miłości,
które pozwalają odpłynąć mojej duszy,
rysują uśmiech na mojej twarzy.
Pozwalają cofnąć czas do chwil w których
ogarniętym byłem uczuciem.
Czy to była miłość..?
Sam już teraz nie wiem, na pewno jej
namiastka.
Przecież człowiek się uczy przez całe
życie.
Miłość jest naturalną rzeczą dla
człowieka.
Człowiek jest stworzony by kochać.
Bez nie można żyć, tak jak nie można
żyć bez oddechu.
Miłość jest drogą i celem.
życia człowiek spełnieniem.
Myślę dalej…
O czym sam nie wiem.
Układam słowa w stosy.
Przekreślam pierwsze litery kolejnych
wyrazów.
Myśli uciekają…
…a czas leci.
Właśnie usłyszałem nieuchronnie
przesuwającą się wskazówkę zegara.
Myślę o snach.
O tym że będę kiedyś sam,
o tym że…
???
Już zapomniałem o czym.
Ulotna pamięć…
Już sobie przypomniałem. –
o zmianie ról.
Gdybym był kimś innym.
Gdybym mógł zamienić się na życie z
kimś.
Być sobą lecz w innej rzeczywistości.
Z trochę inną duszą, nie tak dziurawą jak
ta.
Nie tak ulotną, marzycielską, nie tak
złożoną.
Nie tak bardzo przywiązaną do symboli.
Nie tak bardzo myślącą, ciągle w tył
spoglądającą…
Chciałbym poczuć się wolny, lecz wolny
w inny sposób, wolny od siebie,
od swoich myśli…
Odczuwać wenę i korzystać z niej
w naprawdę ważnych i trudnych momentach,
a nie za każdym razem gdy zaczynam się
nudzić.
Poezja w moich dłoniach staje się
codziennością..
Czymś przyziemnym, a przestaje być
świętością.
Czasami męczę się.
Męczę się sam ze sobą.
Męczę poezję…
Piszę na siłę, by tylko pisać.
Czasami męczy mnie sama poezja…
Jej więzienie, jej cztery ściany, sufit i
podłoga.
Tylko ja i kartka papieru.
Czasami myślę że poezja nie jest darem dla
mnie
Gdynie rozwija się w mojej dłoni.
Nie jest znana nie jest doceniana…
Czytana, krytykowana.
Nie wychodzi na światło dzienne,
nie wypływa na powierzchnię.
Wypływa tylko do świata moich marzeń.
Do zamkniętego zeszytu, do głęboko
schowanego
arkusza, który leży i marnuje się.
Marnuje się i woła.
Woła o pomoc, chce pełnej wolności.
Wolności słowa, wolności dostępu.
Krzyczy, lecz ja go nie słyszę.
Nie słyszę też siebie.
Już nie wiem co słyszę, a czego nie.
Kończę ten wiersz, co wierszem nie jest.
Zamykam zeszyt, by niedługo znowu go
otworzyć.
Mam nadzieję, że nie tak często będę
otwierał
bramę mojej poezji – Wielkich marzeń…
Cześć muzie się należy, jak napisałem
na pierwszej stronie – „W hołdzie Poezji”.
Komentarze (1)
Ciekawy wiersz namalowałeś.