W tramwaju
Przeżywam okropny marazm,
tonę w myślach.
Jestem jak mętna woda…
Płynę sam nie wiedząc gdzie
mam się podziać.
Wszystko mi jedno…
Uzmysłowiłem sobie, że moje życie jest
puste.
Że żyję z przymusu życia.
Tak naprawdę nie znaczę nic dla świata.
Teraz to widzę.
Jakby założyć pozwalające zobaczyć więcej
okulary…
Zobaczyłem prawdę:
o ludziach,
o świecie.
Zrozumiałem, że straciłem sens życia.
Ochotę na jutro.
Uświadomiłem sobie, że nie mam
własnego zdania, własnego ja.
Nie jestem silny, a podatny na wpływy.
Jestem zależny od innych,
a i tak się od nich odsuwam.
Wszystko robię od niechcenia.
Nawet to co teraz piszę.
Powolne ruchy długopisu…
Smutek jest w moim sercu.
Chcę, muszę się wyżalić.
Muszę odrodzić się na nowo.
Oddycham teraz tylko z przymusu
oddychania.
Nic mi się nie chce.
Co ja robię!?
Wykończę się tymi wszystkimi
przemyśleniami!
Nie wolno się przejmować, zadręczać!
- Odeśpij te trzy dni, zregeneruj siły i
ulecz ducha.
Insp. Christiane F. „Dzieci z Dworca ZOO” Trzy niewyspane noce Tramwaj
Komentarze (1)
Fajny wiersz.