pisane niecałkiem przytomnie
Zmierzch zastygł na powiekach i skrzy się
smutkiem
gwiazdy znowu poznikały schowały się pod
łóżkiem
drżące ciało jeszcze nie śpi choć serce
umiera
czas pulsuje w skroniach bo wciąż słyszę
jak ucieka
Może zasnę już na zawsze nim rozmówię się z
Bogiem
ze sparaliżowanym palcem wyciągniętym w
niebo
i przytulę się do nocy jak papierowy
anioł
zrobię sobie maskę i rozmoczę ją łzami
Ludzie cieszą się że są nieprzytomni
mają jakieś smutne oczy ale mówię im
wejdź
ciemne są te ściany i ciemniejsze twarze
słyszę jak Cię wołam i zrywam im taśmę
z ust
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.