płynę potrzaskaną łodzią...
Płynę...jeszcze płynę... potrzaskaną
łodzią,
często we mgle białej i gęstej jak
mleko...
słowa, zamiast pomóc... ranią mnie i
szkodzą...
drugi brzeg...mój Boże...wciąż jest tak
daleko.
Płynę...a łódź niosą niespokojne
fale...
gdzieś latarni morskiej zamigocze
blask...
widzę jakiś ląd...jednak płynę dalej,
tam gdzie niezbadany i nieznany świat.
Tak smakuje życie we śnie i na jawie...
jeszcze moją gorycz czyjeś ręce
słodzą...
z tobą, czy bez ciebie, muszę płynąć
dalej...
ale dokąd... powiedz...potrzaskaną
łodzią...?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.