Po zmierzchu
Nadchodzi noc,
Otulając cieniem cały świat.
I znów stajesz przede mną,
Znów... widzę uśmiech w twoich oczach,
Znów... mój świat rozjaśnia
zielone światełko błędnej nadziei.
Po raz kolejny błąkam się
Po zakamarkach mojego umysłu,
By odnaleźć w pamięci
Twoje spojrzenie, twój uśmiech
I skąpe słowa, którymi koisz
Moją zranioną duszę.
Gdy wstaje dzień
Zamarzam pod spojrzeniem oczu
Tak zimnych, obojętnych
I nieświadomych mojego bólu
Błagam nie drąż głębiej ran w moim
sercu,
Nie wykuwaj w nim wyroku
Wiecznego nieszczęścia.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.