Pociąg
Tuż przed dwunastą,
powraca rzeczywistość,
znikających szyn
Czas, ucieka bezwładnie
O czym myśleć,
w przedziale, o jednym oknie
Patrze na kąciki ust
maślanki, biały brud
Przenika na wylot,
głośny stukot kół
Kołyszą się miernie,
piersi, nadzwyczaj jędrne
Poranna mgła, dawno opadła
tysiąc rozpędzonych koni,
przecina ją w pół
Trzepoczcie, tłuste rzęsy
oczy, których nie sposób zapomnieć
łaknące, czyjegoś spojrzenia
Zasłonki jak sztandary,
pamiętają, poprzednie dekady
W wagonach, biesiadnych
W butelkach, po czystej
leniwie, kurz rośnnie
Migają tysiące twarzy
pociąg mknie coraz szybciej
zarumneinione, obręcze ogniste
Pozostał zaledwie pisk
Do widzenia,
chodź, widze cie ostani raz
Wychodze, jakby pijany
jej perfumami
Goleniów 11.01.2007
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.