Poniedziałek
... patrzy sie w lustro, nie dostrzega
cierpienia na swej twarzy
nie może sobie czegoś przypomnieć, zamyka
oczy i zaczyna marzyć
chciałby kiedyś być lekarzem, zarabiać dużo
pieniędzy
nie widzieć głodu, nie czuć chłodu i wyrwać
się z nędzy
nachodzą go nowe myśli, o tym co będzie po
śmierci
dochodzi do wniosku że to i tak mu się w
głowie nie zmieści
idzie do szkoły myśląc o swojej pięknej
ukochanej
która nigdy go nie lubiła nawet gdy kupił
pieknie kwiaty dla niej
pracował na nie dwa tygodnie, o pieniądze
nie jest lekko
myślał że go pokocha, rozczarował się i
przeżył piekło
rozczarował się, gdy zrozumiał że nie ma
przyjaciół
gdy zrozumiał że inni nie muszą wozić
taczek przy spychaczu
nie traci nadziejii, kocha życie, które nie
jest sprawiedliwe
wydaje mu sie że będzie lepiej, patrzy na
kolegów mściwie
... wracając ze szkoły widzi tłum ludzi,
policyjna syrena wyje
widzi swoje ciało potrącone przez samochód
i przypomina sobie że już nie żyje...
i tak w kółko to samo, wciąż stając przed lustrem zaczyna rozmyślać przeżywanie wiecznie tego samego dnia, to jak kara najwyższa historia człowieka o pięknej duszy, który żył dawno temu chciał przekazać swoje żale, ale nie mógł tego zrobić samemu
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.