O poniedziałku, tuż po niedzieli...
O poniedziałku,
Tuż po niedzieli.
To byśmy chętnie,
Zapomnieć mieli.
Bo jak tu rano,
Do pracy wstać.
Kiedy niedziela,
Daje wciąż znać.
Głowa spuchnięta,
Ciało zbolałe.
Prośby o kontakt,
Jeszcze zbyt małe.
A budzik dzwoni,
Jak oszalały.
A budzik budzi,
Śląc mi sygnały.
Mógłby we wtorek,
Być poniedziałek.
Choć szanse ciągle,
Będą zbyt małe.
Głowa już stygnie
Ciało puls czuje.
Kontakt ze światem,
Tak nie fiksuje.
Tylko ten budzik,
Tępa maszyna.
Że czas do pracy ,
Wciąż przypomina.
A tak po prawdzie,
Jaką to szkodę.
Da poniedziałek,
Gdy będzie w środę.
Wówczas już głowa,
I całe ciało.
Złoży się w jedną,
Cud doskonałość.
I nawet budzik,
Będzie nam bratem,
Nie podłym chamem,
Złośliwym katem.
Bo poniedziałek,
Tuż po niedzieli.
To byśmy chętnie,
Wykreślić chcieli.
Komentarze (2)
Jak dla mnie mało zabawne, choć chyba taki był Twój
zamysł. Niepotrzebnie przegadane. Z wielu słów mało
wynika. A konkluzja po 11 (!) zwrotkach, aby
poniedziałek był we wtorek - warsztatowo marna.
Podpowiem Ci, moim zdaniem, zabawny suspens do tej
narracji - przenieś poniedziałek do następnej
niedzieli. I pisz "gęsto", nie tak rozwlekle. Mało
strawne są takie flaki z olejem. Mam nadzieję, że się
nie obrazisz na moja recenzję. Tym bardziej, że ona to
wyłącznie opinia amatora chłopka-roztropka. Nie to co
wielu (głównie w ich samo mniemaniu) połetów, tu ach
bejów pióra(pusza)
nie baluj tyle, pozdrawiam z uśmiechem