Poranek
w porannym chłodzie zwykłego poranka
budząc się pośród trawy oblanej rosą
zrozumiałeś że przegrałeś drogę do
miłości,
ze wschodem słońca wzniosłeś niepewność
którą za chwilę rozwiał błądzący wiatr.
nie chcesz już rodzić się i umierać co
dzień,
siedzisz pośrodku ciszy i liczysz dni
które pragnienie bezustannie wołające
zabrało bezpowrotnie w krainę szarych
mgieł.
z całej przeszłości zostało tylko
wczoraj
do którego sny będą wracać już zawsze,
i bezsenność w nie ślepo wierząca.
słońce zaczęło ginąć w morza horyzoncie,
spojrzałeś w gładkie lustro spokoju,
sen powoli zamykał ci oczy i uwierzyłeś
mu
że żyjesz.
W sklepie z antykami kupiłem pęknięte lustro życia.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.