Poranek o polnocy...
Mojej spiochowatosci..
Krzycze...
Bo mi slonce z ogrodu zabrali
Nie wiem kto i po co
Ale wszystko na ciemno mi pomalowali
Krzycze...
Bo zamiast ciepla i slonca
Trzese sie zziebiona
Siedze w tym samym miejscu
Bez koca stulona
Krzycze...
Bo jakiez jest moje zdziwienie
Kiedy to barwne kwiaty
Okryl ktos szarym cieniem
Bez barwy, poswiaty
Krzycze...
Bo sama nie wiem czemu
Nie weszlam do domu
Kiedy noc nastala
A spie tak w ogrodzie od samego rana...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.