porcelanowe klucze
rozważam każdy świt, pomimo
że stygnie w nim dzień i noc
zamienia się w naszą malutką planetę
śnimy wstecz, wychodzimy z domu,
rozkładamy czterobarwną chustę
przed ołtarzem nienarodzonego dziecka
lśni niczym truchło
tylko po to, by wejść powtórnie
w moją bliznę – krwawi i karmi
się toksynami,
po czym buduje gniazda,
wyglądające jak jaskółcze
z których i tak wypadną
nieopierzone pisklęta.
Komentarze (30)
Halinko pozdrawiam Ciebie cieplutko:)
Im człowiek starszy, to i rozmyślań więcej, a
otaczający świat dostarcza ku temu bodźców czasem tak
bolesnych...natura sama sobie radzi...człowiek
przeżywa w swoim środku w dzień i w noc...
pozdrawiam serdecznie
zmegi:)
Smutny ale piękny wiersz i podoba się
bardzo:)pozdrawiam cieplutko:)
dziękuję za czytanie, pozdrawiam
Smutny wiersz z trudnym przekazem. Sugestywnie oddaje
ból osoby dotknietej wielką traumą.
Pozdrawiam serdecznie.
Czasem, tym w poetyckim nastroju przydałoby się
rozwiązywać krzyżówki( świetne ćwiczenie na
przypominanie sobie właściwego sensu słów czy
pojęć). Bez Beja da się żyć. Miałem czas na
smakowanie piosenek Jacka Kaczmarskiego. Stawia
poprzeczkę, przywraca skromność własnym
umiejętnościom.
Bardzo pięknie ujęty ten smutek,
msz świetne, poetyckie obrazowanie,
bardzo mi się podoba, Poetko Ewo:)
Miłego dnia życzę :)
Świetny wiersz pozdrawiam;)
dziękuję
Podoba.
Ewcia, no nie wynika. Ty wiesz, o czym pisałaś to
Tobie łatwo.
zobacz:
"rozkładamy czterobarwną chustę
przed ołtarzem nienarodzonego dziecka
lśni niczym truchło"
tak najbardziej to pasuje, że lśni ołtarz (ale chusta
też).
a tak w ogóle to olej takie upierdliwe komentarze.
pozdrowionka :):)
Arek proszę Ciebie jak to nie wynika. dziękuję za
komentarze i pozdrawiam
Ładnie:-)
Tytuł super
Pozdrawiam Ewo:-)
Pozdrawiam Cię Ewuniu:)